EMILY.
- Hej. - mruknęłam nieśmiało i przygryzłam wnętrze policzka. - To o czym chcesz ze mną porozmawiać? - zapytałam pomimo tego, że dobrze wiedziałam, w jakim celu się spotkaliśmy.
- Chyba musimy pogadać o tym, do czego doszło pomiędzy nami wczorajszego wieczoru. - wzrok Matta w dalszym ciągu był wryty w jego buta, którym kopał niewielki kamyszek. - Emi, czy... dla ciebie to coś znaczyło? - w jego głosie można było wyczuć pewnego rodzaju niepewność, że być może zostanie teraz przeze mnie odrzucony, cokolwiek. Zadając to pytanie zdecydował spojrzeć mi prosto w oczy. Jego niebieskie niczym ocean tęczówki, wpatrywały się prosto w moje. Widać w nich było iskierki... nadzieji? Spojrzenie Matta było hipnotyzujące. Mogłabym się tak mu przyglądać godzinami. ''Ugh, Emi, idiotko, zejdź na ziemię.'' Skarciłam sama siebie w myślach.
- Nie wiem Matt. Co prawda nie mogę o tym zapomnieć, ale - w tym momencie chłopak mi przerwał.
- To zapytam inaczej. Jaka byłaby twoja reakcja, gdyby zrobił to jeszcze raz? - uśmiechnął się lekko, zmniejszył odległość między nami, przez co moje serce przyśpieszyło, przyciągnął mnie delikatnie do siebie i musnął lekko moje wargi. Nie protestowałam, wręcz przeciwnie. Podobało mi się to, dlatego nie przerywałam. Po chwili niebieskooki pogłębił pocałunek. Lekko odchyliłam usta i wpuściłam jego język do środka. Ten pocałunek był niczym taniec, którego kroki i rytm znaliśmy tylko my dwoje. Ta chwila dla mnie mogłaby trwać wiecznie, ale musiałam to przerwać. Nie mogę robić mu nadzieji. Nie chcę go ranić. Jest dla mnie bardzo ważny, nie chcę, żeby cierpiał.
- Przepraszam Matt, ale nie możemy tak dalej. - ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam od siebie ciało chłopaka.
- Dlaczego? - posmutniał nagle. - Nie podobało ci się? - jego oczy straciły blask, kąciki ust opadły, a ja wiedziałam, że sprawiam mu ogromny ból.
- Podobało mi się i to bardzo, jednak jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie chcę, żeby relacje pomiędzy nami się popsuły.
- Emily, chciałem ci to powiedzieć już od dawna, ale nie wiedziałem, jak się do tego zabrać, a teraz jest odpowiedni moment. Kocham cię. Pokochałem cię od momentu, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, a nasz wczorajszy pocałunek upewnił mnie w moich uczuciach. Zroumiem, jeśli nie czujesz tego samego lecz nie poddam się. Będę walczył, aż zdobędę twe serce.
- Przepraszam Matt. - ostatni raz musnęłam rozgrzaną skórę na twarzy chłopaka i odbiegłam w przeciwnym kierunku. Teraz w mojej głowie jest jeszcze większy mętlik, niż ten wczorajszego wieczoru. Nie wiem, co czuję. Matt jest kochany, ale to tylko przyjaciel. Tak, przyjaciel. Z resztą mój tata nawet nie zaakceptowałby tego związku, a w dodatku Matt jest ode mnie starszy i to też by mu przeszkadzało. Muszę to wszystko przemyśleć, a najlepiej mi się myśli na spacerze. Podążałam szybkim krokiem, ciągle przed siebie. Z tego, co zdąrzyłam zauważyć, ta okolica nie należy to najbezpieczniejszych. Na ławkach siedzą grupki chłopaków palących skręty lub pijących alkohol. Nie wyglądają na przyjaznych... Trochę boję się obok nich przechodzić, ale chyba nie mam innego wyboru. Przełamałam lęk i ruszyłam prosto przed siebie. Nagle poczułam ucisk na lewym ramieniu. Moje ciało sparaliżował strach. Niepewnie obróciłam głowę i moim oczom ukazał się jakiś mężczyzna, około dwudziestuparu lat. Szarpnął mnie w stronę muru i przycisnął mnie do niego.
- Puść mnie, proszę !- zaczęłam krzyczeć, ale zatkał mi usta ręką. Starałam się wyszarpać, lecz był silniejszy. Naparł swoim ciałem na moje mocniej i włożył jedną ręką pod moją bluzkę, drugą natomiast skurczowo trzymał moje nadgarstki.
- Nie mów, że ci się nie podoba. - wyszeptał swoim obleśnym głosem wprost do mojego ucha i przygryzł jego płatek. Pod moimi powiekami zebrały się litry łez, ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
- Błagam zostaw mnie. - mówiłam ostatkami sił. Nadal nic nie skutkowało.
- Zostaw ją w spokoju albo pożałujesz. - powiedział ze stoickim spokojem, ale zaciśniętą szczęką i pięściami, szatyn, przystojny, około 20 lat.
- Bo co mi zrobisz gówniarzu? - mężczyzna puścił mnie i podszedł bliżej mojego wybawiciela. Ja stałam tam, ponieważ byłam tak przerażona, że nie byłam w stanie wykonać żadnego, nawet najmniejszego ruchu. Brązowooki uderzył mężczyznę z pięści w szczękę i zadał jeszcze kilka innych cioców. Zaraz po tym, facet, który się do mnie dobierał, uciekł.
- Nic ci się nie stało? - zapytał szatyn z troską w głosie, ocierając krew ze swojego nosa.
- Nie. - odparłam cicho i pociągnęłam nosem. - Dziękuje za pomoc. - wymusiłam sztuczny uśmiech.
- Drobnostka. Jak masz na imię ślicznotko? - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Jestem Emily, a ty?
- Justin, miło mi. - puścił do mnie oczko, przez co, jak podejrzewam, zarumieniłam się. - A więc Emily, co robisz w tak niebezpiecznym miejscu jak to zupełnie sama? - podniósł jedną brew z zaciekawienia. Z pozoru wydawał się sympatyczny, ale pozory często mylą, dlatego lepiej zachowam ostrożność.
- Właściwie to sama nie wiem. Po prostu szukałam jakiegoś miejsca, w którym będę mogła pobyć sam na sam ze swoimi myślami no i tak dotarłam tutaj. - zakańczając swoją wypowiedź, wzruszyłam ramionami.
- Chodź, odprowadzę cię do domu. - chwycił mnie za rękę i objął ramieniem w talii tak, że nasze ciała się stykały i mogłam poczuć jego nieziemskie perfumy. Zapewne zapytacie, czy bałam się z nim iść. Nie, w końcu mnie uratował, więc chyba nie ma złych zamiarów?
- To tutaj. - po chwili drogi wskazałam na mój dom.
- Uważaj na siebie bo następnym razem możesz nie mieć już takiego szczęścia, skarbie. - po raz kolejny puścił do mnie oczko i już chciał odchodzić, ale zatrzymał go mój głos.
- Jeszcze raz dziękuje, mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - spojrzałam chłopakowi prosto w oczy i przygryzłam dolną wargę.
- Właściwie to tak. - uśmiechnął się łobuzersko, a ja zastanawiałam się, co on wymyśli. - Dasz mi swój numer telefonu? To wystarczy, shawty. - zapytał na jednym tchu i uśmiechnął się szeroko, tym samym ukazując szereg swoich białych ząbków.
- Jasne, Mogę twój telefon? - wyciągnęłam rękę w kierunku komórki chłopaka, a ten podał mi ją i zapisałam tam swój numer.
- To do zobaczenia. - musnął mój policzek, a ja ostatni raz zaciągnęłam się jego zapachem i odszedł.
***
Leżałam pod ciepłym kocem na miękkich poduszkach z kubkiem kakao w ręce i rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Najpierw Matt, potem ten obleśny koleś no i na koniec Justin. Właśnie, Justin... Ciekawe, czy jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie ukrywam tego, że bardzo bym chciała. Jestem jego dłużniczką. Nagle poczułam jak telefon w kieszeni moich spodni zaczyna wibrować, co oznaczało, że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam go i na ekranie wyświetlił się sms od nieznanego numeru. ''Muszę się upewnić, czy nie dałaś mi złego numeru :) Dobranoc myszko, śpij dobrze ;* Justin xx '' Uśmiech sam wkradł się na moje usta. Postanowiłam odpisać. ''Jakbym mogła dać komuś, kto mnie uratował zły numer? ;) Dobranoc :* Emily xx '' po tym udałam się do krainy snów.
MATT.
Umówiłem się dzisiaj na spotkanie z Emi. Od rana strasznie się stresuję. Czuję do niej coś więcej niż przyjaciel do swojej przyjaciółki. Ja ją chyba...pokochałem? Sam już nie wiem, ale po wczorajszym pocałunku pragnę być przy niej cały czas. Tęsknię za nią. Za jej miękkimi włosami, pięknym zapachem, dużymi, hipnotyzującymi tęczówkami i cudownym charakterem. Chciałbym, żeby była moją dziewczyną. Zrobię wszystko, żeby tylko była szczęśliwa. Emi jest moim ideałem.
***
Po naszym kolejnym pocałunku jestem niemalże pewien, że na prawdę ją kocham. Nigdy jeszcze do żadnej dziewczyny nie czułem tego, co do Emily. Ona tak nagle odbiegła, kiedy wyznałem jej miłość. W sumie nie dziwię jej się. Wiem, że musi to wszystko przemyśleć. Nawet jeśli nie zostanie moją dziewczyną, to nie poddam się, będę o nią walczyć do końca. Kocham ją, a to jest najważniejsze. Tak wiem, powtarzam się. Przez tą dziewczynę zaczynam wariować. To się wydaje niemożliwe, co taka drobniutka czternastolatka ze mną robi...
JUSTIN.
- Siema. - rzuciłem na przywitanie i uścisnąłem się 'po męsku' z każdym kumplem. - Co jest? - zapytałem wkładając dłonie do kieszeni swoich dresów.
- Nowy towar, Bieber. - Chaz rzucił w moją stronę woreczek z narkotykiem, a ja sprawnie go złapałem z uśmiechem na ustach. Wysypałem całą zawartośćna swoją dłoń i wciągnąłem powoli nosem, delektując się tym przyjemnym dla mnie smakiem. Czułem, jak narkotyk drażni moje nozdrza. Moje wszystkie mięśnie natychmiast się rozluźniły i poczułem się całkowicie zrelaksowany. Ryan podał mi puszkę z piwem, której nie wziąłem. Nie chciałem przesadzać, ale papierosa nie odmówiłem. Odpaliłem jego koniec i zaciągnąłem się, po chwili wypuszczając dym, który tworzył kółka w powietrzu.
- Patrz tą laskę. - wskazał palcem Chris na dziewczynę idącą w oddali. Wygląda bardzo młodo.
- Niezła dupa. - powiedział przez śmiech Chaz.
- Tsa. - mruknąłem i wyrzuciłem niedopałek na ziemię.
- Co jest, Bieber? Czyżbyś zmienił orientację?- prychnął Chris.
- Nie. - odpowiedziałem bez emocji i splunąłem na ziemię. - Po prostu nie mam ochoty dzisiaj na seks. - wzruszyłem ramionami i z przymróżonymi oczami przyglądałem się nastolatce. Nagle dostrzegłem, że zaczepił ją jakiś mężczyzna. Przycisnął jej drobne ciałko do muru i... zaczął się do niej dobierać. Nawet tutaj słychać było jej stłumione krzyki.
- Kurwa, chłopaki, może jej pomożemy?
- Nie dzięki, nie bawię się w takie rzeczy. - odpowiedział Chris, upijając łyk piwa z metalowej puszki, a chłopacy mu zawtórowali. Ja tylko machnąłem ręką i poszedłem w jej kierunku. Za sobą słyszałem jeszcze głos Chaza.
- Bieber, książę na białym koniu idzie uratować księżniczkę. - i śmiech pozostałych chłopaków. Kiwnąłem tylko głową na 'nie' i przyspieszyłem kroku. Ona była taka bezbronna. Jak ten skurwiel mógł sprawiać jej tyle bólu?
- Zostaw ją w spokoju albo pożałujesz. - powiedziałem z zaciśniętą szczęką i zębami do faceta niewiele starszego ode mnie.
- Bo co mi zrobisz gówniarzu? - puścił ciało nastolatki i prychnął mi prosto w twarz. Nie odpowiedziałem. Wymierzyłem kilka ciosów i sobie poszedł. Niestety ja również dostałem w nos i zaczęła sączyć się z niego bordowa ciecz. Otarłem ją ręką i podszedłem bliżej wystraszonej ślicznotki.
***
Po skończonej kąpieli, opadłem zmęczony na swoje łóżko. Postanowiłem napisać przed snem sms'a do Emi. Ciekawe, czy dała mi prawdziwy numer? Nie mogę przestać myśleć o tej dziewczynie. Ma w sobie coś takiego, co mnie przyciąga. Zamierzam poznać ją bliżej...
~*~*~*~*~
Czeeeść <3 I jak Wam się podoba dwójeczka? :) Troszku zaczyna się już dziać no i jest pierwsze spotkanie Justina z Emily :) Rozdział jest nieco dłuższy od poprzedniego, to chyba dobrze, co? ;p Pytanka? To tu :
Ask.
Do następnego! ;* Kocham Was <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
świetny, czekam nn <3
OdpowiedzUsuńMyślę, że może to być ciekawa historia. Masz fajny styl pisania i na pewno będę czytać twoje opowiadanie. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Emi i Justina oraz co będzie z Mattem :) życzę weny kochanie xo
OdpowiedzUsuńFajne, ale jak dla mnie różnica wieku między nimi jest za duża. Ale to moje zdanie :) Oczywiście czekam na następne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie zyskałaś jedną czytelniczkę więcej :D
OdpowiedzUsuńDalej !! 😍😍
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo mi się podoba i czekam na ich dalsze losy <3
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie :)
http://love-quintessence.blogspot.com/