sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 3.

Rozdział nie jest sprawdzony, przepraszam za błędy )

EMILY.
Podniosłam powoli swoje powieki i to, co zobaczyłam, zdziwiło mnie. Dla pewności przetarłam ręką oczy, ale nie miałam zwidów. Obok mojego łóżka siedział Justin, trzymający bukiet róż, z przyklejonym wielkim uśmiechem na twarzy, a na szafce nocnej była postawiona taca z naleśnikami i nutellą. Jak on się tu dostał? 

- Jak się spało, księżniczko? - podniosłam się do pozycji siedzącej i poprawiłam swoją koszulkę, a chłopak musnął mój policzek swoimi malinowymi ustami. To było takie słodkie... Ugh Emily, idiotko, otrząśnij się, to nie jest chłopak dla ciebie, pamiętaj o tym. - skarciła mnie moja podświadomość.
- Dobrze, ale co ty tu robisz? - byłam zaskoczona i zdziwiona, dlatego moja mina musiała być przekomiczna bo z ust szatyna wyleciał cichy chichot.
- Miałaś otwarty balkon, skarbie, więc skorzystałem z okazji, a dlatego, że tak słodko spałaś to nie budziłem cię i zrobiłem śniadanko. Mam nadzieję, że lubisz naleśniki? - uśmiechnął się szeroko, tym samym ukazując swoje bialutkie zęby i zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
- Kocham, a co z moim tatą? Błagam, powiedz, że cię nie widział. - przeczesałam swoje długie włosy ręką i odrzuciłam je do tyłu.
- Nie martw się, nie było nikogo oprócz ciebie w domu. - ulżyło mi. Miałabym piekło, gdyby tata zobaczył jakiegokolwiek chłopaka w moim pokoju, a co dopiero dwudziestolatka, którego poznałam kilkanaście godzin wcześniej?
- To już lepiej jedz, bo zaraz ostygną. - puścił do mnie oczko i wskazał na naleśniki, które już po chwili zaczęłam konsumować. To było miłe z jego strony. Po zjedzonym śniadaniu zsunęłam się powoli z łóżka, a na twarzy Justina od razu zagościł przeogromny uśmiech. Na początku nie rozumiałam, o co mu chodzi, ale po chwili skapnęłam się, że stoję przed nim w koronkowej bieliźnie i luźnej koszulce, ledwo zakrywającej moją pupę. Szybko chwyciłam do ręki kołdrę i chciałam się nią owinąć, ale szatyn mi na to nie pozwolił.
- Nie zakrywaj się, jesteś piękna kochanie. - szepnął, gładząc kciukiem mój policzek i złożył krótki pocałunek na moim czole. Serce biło mi jak szalone. Przez całe moje ciało przechodziły nagłe fale gorąca. Zaczęło się od zwykłego buziaka w czoło, lecz po chwili Justin przyciągnął mnie do siebie i zaczął muskać moje wargi. Wplątałam jedną rękę w jego idealnie ułożone włosy, a drugą położyłam na karku chłopaka. Rozchyliłam lekko usta, a po chwili nasze języki tańczyły w namiętnym pocałunku. Ja chyba oszalałam. Z chęcią odwzajemniałam jego pocałunki. Jest mi tak dobrze. To było coś innego niż z Mattem. Chłopak pchnął delikatnie moje ciało na łóżko i zawisł nade mną. Oderwał się od moich ust i przeniósł pocałunki na szyję. Muskał ją z oddaniem i uczuciem. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdyby mój tata w tym momencie mnie zobaczył. Wygląda to dość dwuznacznie. Nasze oddechy były przyspieszone i ciężkie. Justin oparł się po jednej stronie mojej głowy na łokciu, a drugą ręką gładził mój bok. W tym momencie drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w ich progu stanął ... Matt. Szybko zrzuciłam z siebie Justina i stanęłam na równe nogi.
- Matt przepraszam, to nie tak, jak myślisz. - nie dane mi było jednak dokończyć, ponieważ Matthew mi przerwał.
- Kurwa, Bieber, zabiję cię ty chuju ! - tak wściekłego Matta to ja jeszcze nie widziałam. Nigdy. I nie chcę więcej go takiego widzieć.
- Hah, Matt, stary, co ty tutaj robisz? - zapytał rozweselony Justin i stanął za mną, oplątując ramiona wokół mojej talii.
- O to ja raczej powinienem zapytać ciebie. Kurwa, co ty tu robisz i w dodatku z Emi?! - ze złością wyrzucił ręce w powietrze, a Justina najwyraźniej śmieszyła jego złość bo chichotał ledwieusłyszalnie.
- Matt, proszę cię, uspokój się. Ja... boję się ciebie. - te drugą część już wyszeptałam i wtuliłam się w umięśnione ciało Justina. Chłopak pogładził moją dolną partie pleców i dodał mi tym otuchy.
- Emi, błagam, nie bój się mnie skarbie. - posmutniał nagle i zbliżył się do mnie, ale ja mocniej zacisnęłam ręce na koszulce Jusa.
- Nic ci nie zrobię. Przecież wiesz, że cię kocham. - mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy.
- Matt, my jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-  Czyli wolisz jego, tak? - wskazał na szatyna i prychnął ironicznie. Stawał się znowu coraz bardziej agresywny. - Tylko nie przychodź do mnie, jak cię zrani. Wyrucha i zostawi z brzuchem, a wtedy kurwa wrócisz na kolanach do mnie. - co on miał na myśli? Justin taki nie jest, ale co ja wygaduję? Przecież ja go nawet nie znam.
- Dopóki się nie uspokoisz, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. A teraz wyjdź. - osiemnastolatek wyszedł, ale przed tym krzyknął : - To jeszcze nie koniec Bieber! Nie pozwolę ci jej zranić. Ona jest moja ! - co on sobie myśli? Nie jestem kurwa niczyją własnością.
***
- Skąd go znasz, kicia? - zapytał Justin, patrząc mi prosto w oczy.
- To mój przyjaciel, ale relacje między nami ostatnimi czasy skomplikowały się. Matt czuje do mnie coś więcej, on mnie... kocha? Hmm, to wszystko jest strasznie trudne. Po tym, co dzisiaj zrobił, ja się go po prostu boję. - ostatnie zdanie wyszeptałam i rozpłakałam się jak dziecko.
- Nie płacz, kotek. - szatyn pocałował mnie w czoło i odgarnął moje włosy do tyłu, a ja wtuliłam twarz w jego tors, tym samym mocząc mu koszulkę.  - Wszystko będzie dobrze.
- Justin, dziękuje ci.
- Za co? - zapytał lekko zdziwiony.
- Po prostu za to, że jesteś. - spojrzałam mu w oczy i posłałam nieśmiały uśmiech.
MATT.
Postanowiłem, że zrobię E,i niespodziankę i ją odwiedzę. Przy okazji chcę z nią również porozmawiać o nas. Wiem, że nie ma jeszcze żadnych ''nas'', ale ja ją kocham, kurewsko mocno. Chciałbym zasypiać i budzić się przy tej kruszynie, chociaż wiem, że na razie jest to niemożliwe bo Emily jest za młoda, ale w przyszłości... Powolnym krokiem podążałem ku domowi Em. Droga ta jest dla mnie bardzo dobrze znana. Często u niej bywałem i tędy przechodziłem. Gdy znalazłem się już pod drzwiami, zapukałem, ale nikt nie otwierał. Z racji tego, że drzwi były otwarte, wszedłem do środka. Rozejrzałem się po dole, ale nikogo nie było, więc wszedłem schodami na górę. Kiedy podszedłem do drzwi mojej wybranki, nacisnąłem delikatnie na klamkę, a to, co zobaczyłem we wnętrzu pokoju mną wstrząsnęło. Moja księżniczka obściskująca się z kim? Z Bieberem we własnej osobie. Zapewne zapytacie skąd go znam. Byliśmy kiedyś ''kolegami od ćpania''. Należałem do ich ''paczki'', ale ja z tym skończyłem, a oni w przeciwieństwie do mnie nadal siedzą w tym gównie. Co ta dziewczyna najlepszego robi ze swoim życiem? Justin jest najmniej odpowiednią osobą, z którą powinna się zadawać. On traktuje dziewczyny jak zabawki. Bawi się ich uczuciami, a Emi jest bardzo wrażliwą osobą i cierpiałaby po tym, jakby ją najzwyczajniej w świecie wykorzystał do wiadomo czego, i odszedł. Przez widok ich razem, wpadłem w szał no i powiedziałem trochę za dużo. A wiecie, co jest w tym najgorsze? To, że osoba, którą kocham się mnie boi, a czuje się bezpiecznie w  ramionach tego dupka, Biebera. Nie mogę się z tym pogodzić. To boli, bardzo. Czym prędzej wybiegłem z domu nastolatki i poszedłem tam, gdzie niegdyś czułem się lepiej, po to, co mi pomagało. Udałem się do starych baraków. W środku jak zawsze siedział Chris.

- Siema. - mruknąłem na przywitanie.
- No proszę, proszę, kogo ja tu widzę? - zaśmiał się i klasnął w dłonie. - Co cię sprowadza na stare śmieci?
- Jedna działka, tylko jedna. Czegokolwiek. Sprzedaj mi ją, zapłacę ile tylko chcesz.
- A skąd ta nagła zmiana? Przecież przestałeś ćpać? - przymrużył oczy i w dalszym ciągu mi się przyglądał. - Chcesz znowu do tego wrócić i zmarnować swoje życie? - Chris jestuparty, dlatego nie chciał sprzedać mi narkotyków, a poza tym wiedział, jak długo wychodziłem z nałogu. Narkotyki nie są dobrym rozwiązaniem na problemy, ale pomagają w złych chwilach, a ta jest najgorsza. Zobaczyć osobę, która jest dla ciebie całym światem w objęciach Biebsa.
***
Po długich namowach, Chris dał to, o co prosiłem, więc udałem się do swojego domu. Usiadłem na kafelkowej podłodze w łazience, wysypałem na swoją dłoń biały proszek i wciągnąłem go szybko. Od razu poczułem, jak moje mięśnie rozluźniają się, a ciało relaksuje. Zaczśąłem zapominać o tym wszystkim. To jest taki cudowny stan. Chwile było tak cudownie, ale znowu zaczął nawracać ból psychiczny. Już nie wystarczały narkotyki. Wstałem i poszedłem do kuchni. W jednej z szafek było kilka puszek piw i butelka whisky. Wlałem te wszystkie alkohole w swoje gardło, aż moje powieki zaczęły robić się ciężkie i usnąłem.
~*~*~*~*
Hej miśki <3 Prepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, alee
1. Muszę chodzić na rehabilitacje bo mam chory kręgosłup, przez co nie mam za dużo czasu.
2. Zmarła niedawno moja babcia i jakoś nie miałam ochoty pisać :(
3. Przyjechała moja rodzina z zagranicy i chciałam spędzić z nią trochę czasu bo nie widujemy się za często :c
Ale już jestem i postaram się na bierząco pisać :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
PAMIĘTAJCIE, ŻE WASZE KOMENTARZE MOTYWUJĄ MNIE DO DALSZEGO PISANIA :))

4 komentarze:

  1. Ja pierdole,to jest takie idealne ! *-*
    Chcę następny rozdział,uwielbiam to opowiadanie!
    Jesteś stworzona do pisania takich opowiadań,to wychodzi ci perfekcyjne ! ^¥^
    Z niecierpliwością czekam na rozdział 4,jeden z moich ulubionych blogów! 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny blog!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam Cie, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie mogłam, ze względu na wyjazd i brak i ternetu - wiesz, o co chodzi :/
    Rozdział jest zajebisty, a Ty piszesz wspaniale. Najbardziej podoba mi się to, że ona jest taka młodziutka hyhy, to jest piękne :) No i Justin jak się nią zainteresował. Ciekawe, co jej tata powie na taką znajomość. A Matt'a to mi właściwie trochę żal. No zakochał się, a ona trkatuje go, jak przyjaciela. Eh, teudna sytuacja.
    Życzę weny i przykro mi z powodu babci :( pamiętaj, nie pisz na siłe, tylko wtedy, kiedy naprawdę będziesz twgo chciała ;*
    black-tears-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń