niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 1.

BRADLEY.
W pośpiechu chwyciłem do ręki kluczyki od mojego Lamborghini i wsiadłem do niego. Nie zwracałem już nawet uwagi na to, czy zamknąłem drzwi od domu, czy też nie. Wyjechałem z mojego podjazdu z piskiem opon. Jechałem bardzo szybko, po drodze łamiąc wszystkie możliwe przepisy i co chwilę dociskałem pedał gazu. Byłem strasznie zdenerwowany. Bałem się. Od środka rozrywał mnie strach o moje słoneczko. Zanim się spostrzegłem, stałem na parkingu pod komisariatem. Wysiadłem z auta i szybkim krokiem wszedłem do dużego budynku. Moim oczom ukazała się drobniutka postać siedząca przy policjantach na krzesełku. Była roztrzęsiona i przerażona.
- Emily, kochanie. - powiedziałem cicho i przytuliłem ją do ciebie.
- Tato, zabierz mnie stąd. - wychlipała do mojego ucha.
- Oczywiście skarbie, już stąd jedziemy. - pogładziłem nastolatkę delikatnie po plecach i odrzuciłem jej długie włosy do tyłu tak, żeby odsłaniały jej buźkę. - Kochanie, gdzie ty tak właściwie  byłaś? Wiesz jak się o ciebie martwiłem? - spojrzałem jej prosto w oczy i czekałem na odpowiedź.
- Przepraszam tato. Szłam na spacer, kiedy nagle ktoś mnie napadł. Wtedy zaczęłam krzyczeć i jakiś chłopak mi pomógł, ale nawet nie zdąrzyłam mu podziękować bo poszedł sobie. - Emi wzruszyła ramionkami i trochę posmutniała.
- To, że mu nie podziękowałaś nie jest w tym momencie najważniejsze. Pojedziemy do domu i tam będziesz bezpieczna, skarbie. Kocham cię. - pocałowałem moją córkę w czółko. Pomimo tego, że nie ma już pięciu lat, to i tak zawsze będzie moją małą, kochaną córeczką. Kurewsko mocno ją kocham. Po śmierci jej matki to właśnie ona została jedyną, najbliższą osobą. Nie pogodziłbym się z tym, gdyby cokolwiek jej się stało. Nie przeżyłbym tego. - Chodź kotku. - objąłem ją ramieniem i skierowaliśmy się do wyjścia, ale zatrzymał nas głos jednego z policjantów.
- Niech pan lepiej pilnuje swojej córki. Jeśli taka sytuacja się powtórzy, będziemy zmuszeni zgłosić to do opieki społecznej. - nie zareagowałem. Po prostu wyszliśmy z tamtąd i wsiedliśmy do mojego auta. Nikt nie odbierze mi Emily. Akurat dzisiaj musiałem zostać dłużej w pracy i nie mogłem z nią być. Ten jeden, jedyny cholerny raz.
- Tato, jeszcze raz przepraszam. - niezręczną ciszę, jaka panowała w samochodzie przerwał cichy głosik mojej córki.
- Nie musisz przepraszać. Tylko bądź trochę bardziej ostrożna. Wiesz, że nie przeżyłbym, gdyby coś ci się stało? - spojrzałem na nastolatkę, ale po chwili spowrotem przeniosłem wzrok na jezdnię.
EMILY.
Leżałam na miękkim łóżku, włuchana w słowa muzyki, która rozbrzmiewała w słuchawkach na moich uszach i jak zawsze przenosiłam się do mojego świata, idealnego świata marzeń. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi, a w progu stanął mój tata.
- Myszko, nie znikaj tak więcej, dobrze? Sama wiesz, że mieszkamy w niebezpiecznej okolicy i nie powinnaś sama chodzić tutaj o tak późnej porze. - kiedy skończył swój monolog, podeszłam do niego, przytuliłam i wyszeptałam prosto do ucha :
- Przeeeeepraaaszam. Kocham cię. - powiedziałam słodkim głosikiem, na co cicho zachichotał. Wiem, że tata nie ma ze mną łatwo i brakuje mu mojej mamy. Mi też jej brakuje. Nawet nie mogłam jej poznać. Była taka młoda, kiedy umarła. Miała jeszcze całe życie przed sobą. Czasami obwiniam się o jej śmierć, ale tak widocznie miało być. Przez zmęczenie po dzisiejszym dniu, nawet nie mam już sił na rozmyślenia i Morfeusz po chwili zabrał mnie do krainy snów.
***
W końcu w sali rozbrzmiał dzwonek i wszyscy szybko opuścili swoje miejsca. Ja powolnym krokiem udałam się do wyjścia. Postanowiłam, że wrócę do domu przez park. Wgapiona w swoje niebieskie trampeczki i pogrążona w myślach, podążałam przed siebie. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odruchowo obróciłam się.
- Hej Emi. - powiedział na powitanie z promiennym uśmiechem Matthew. Znamy się z Mattem już dosyć długo. Chodzi do starszej klasy. Bardzo go lubię. Jest jedną z niewielu osób, którym ufam i mówię prawie o wszystkim.
- Hej. - mruknęłam i wtuliłam się w umięśniony tors chłopaka.
- Gdzie idziesz tym razem? - uśmiechnął się przyjaźnie, co odwzajemniłam.
- Do domu, może pójdziesz ze mną? - zaproponowałam i zarumieniłam się lekko.
- Jasne. - odparł. - Iiii, słodko wyglądasz jak się rumienisz. - wyszeptał tuż przy moim uchu, a przez całe moje ciało przeszły przyjemne fale.
***
Przesiedziałam razem z Mattem kilka godzin, co mojemu tacie nie podobało się za bardzo. Nie wiem dlaczego, ale nie lubi, kiedy przychodzą do mnie jacykolwiek chłopacy, ale Matt jest inny od reszty. Jest słodki, romantyczny, troskliwy, opiekuńczy i czuły. Taki chłopak to skarb, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej. Zbliżała się już 21, więc Matt powoli zbierał się do wyjścia. W przedpokoju, ni stąd, ni z owąd przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta, po czym odszedł. Stałam tam jak wryta i nie wierzyłam w to, co wydarzyło się między nami kilka sekund temu. Mój tata, przechodząc obok mnie zdziwił się lekko.
- Emily. czy między tobą a Mattem coś jest? Łączy was coś więcej niż przyjaźń? - nie wiem skąd w nim tyle bezpośredniości. Mniejsza z tym.
- Ja właściwie sama tego nie wiem, tato. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. W mojej głowie panował mętlik. Nie wiem, czy ja coś czuję do Matta? Czy to aby na pewno tylko przyjaźń?  Dlaczego on mnie pocałował? Zazwyczaj dawaliśmy sobie tylko buziaki w policzek, ale jeszcze nigdy nie doszło do takiego prawdziwego pocałunku.
***
Rano obudziłam się przez promienie słoneczne, wpadające do mojego pokoju przez okna. Przetarłam ręką zaspane oczy i wstałam powoli z łóżka. Zegarek wskazywał już godzinę jedenastą.  Na szczęście jest weekend. Odblokowałam palcem swój telefon, a na ekranie pojawiła się jedna, nieodczytana wiadomość. " Emi, przepraszam Cię za wczoraj. Poniosło mnie trochę i wiem, że nie powinienem tego robić, ale w końcu zakazany owoc smakuje najlepiej :) Mam nadzieję, że Twoje dobre serduszko mi wybaczy :( Matt xx" Śmiałam się, jak jakaś idiotka do ekranu. Trwało to chwilę zanim się otrząsnęłam. On jest taki uroczy.
JUSTIN.
- Halo? - powiedziałem zaspanym głosem i przetarłem ręką oczy.

- Siema stary, przyjdź zaraz do parku. - usłyszałem głos kumpla w telefonie.
- Okej. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się i powoli zwlokłem się z łóżka. Podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem szare, opuszczone w kroku dresy, biały, dopasowany t-shirt, bokserki i skarpetki, po czym udałem się do łazienki. Zabrałem szybki prysznic, ubrałem się we wcześniej przygotowane rzeczy, ustawiłem swoją grzywkę idealnie ku górze i byłem gotowy do wyjścia. W przedpokoju wsunąłem stopy w buty i opuściłem swój dom. Powolnym krokiem przemierzałem ulice swojego małego miasta. Mijałem po drodze różnych ludzi. Zakochane, szczęśliwe pary, matki biegające za swoimi małymi pociechami i chłopaków, takich jak ja, włóczących się bez celu, takie marginesy społeczne. Przekroczyłem wielką bramę wejściową do parku i rozglądałem się za moimi kumplami. Po chwili dostrzegłem w oddali ich sylwetki i z uśmiechem na ustach ruszyłem w ich kierunku. Zapewne zastanawiacie się dlaczego z uśmiechem? Otóż dlatego, że wiedziałem, iż moi koledzy tak na marne by mnie tu nie zawołali. Na pewno mają nowy towar. Tak, lubię czasami wziąć, odciąć się od szarej rzeczywistości i wyluzować. Popadam wtedy w taki błogi stan, mam na wszystko wyjebane i jest mi z tym w chuj dobrze. Nie jestem grzecznym chłopczykiem, jak większość twierdzi. Oj nie...
*~*~*~*~*~*
Heej kochani <3 No to jest pierwszy rozdział ;) Niezbyt ciekawy i trochę krótki, ale tak jakoś weny brak ;/ Dziękuje za wszystkie komentarze <3 Kocham Was. Jakieś pytanka? To tu :
Ask.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ


3 komentarze:

  1. O. Mój. Boziuniu. Cholerka, to jest takie idealne! Mimo że prolog nie mówił za dużo, ja już wtedy wiedziałam, że to opowiadanie będzie wspaniałe. I co? I nie myliłam się. Nawet nie wiesz, jak przyjemnie mi się to czytało. Ogólnie ja mam taki problem, że po prostu nienawidzę czytać, chociaż chciałabym znać fabułę wielu ff, po prostu nie potrafię sie za nie zabrać, bo sama świadomość, że będę musiała czytać, odpycha mnie. U Ciebie natomiast jest inaczej. W ogóle nie zmęczyło mnie czytanie i normalnie pochłaniałam literki wzrokiem. Rozdział jest fantastyczny i wcale nie za krótki, wręcz idealny, ja właśnie takie lubie najbardziej. To słodkie, że ojciec Emily tak się o nią teoszczy. A Matt? No ciekawe, czy między nim, a Emi, coś się wydarzy, coś więcej, niż przyjaźń. No i Justin. Zastanaeia mnie, jak fakt, że lubi czasem coś wziąć, wpłynie na dalszy ciąg opowiadania. Ogólnie całość zapowiada się cudownie i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    black-tears-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jest źle, z czasem się rozkręcisz, wiem do z doświadczenia. Przeczytałam tysiące blogów, które zaczynały się fatalnie, a potem stawały się moimi ulubionymi. Wiec nie ma co się dołować przy pierwszym rozdziale. Całkiem ciekawy ... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej *-* Ale to jest wspaniałe ^^ Matt pocałował Emily ;o Nawet ja się tego nie spodziewałam a co dopiero ona xd Tata Emily jest mistrzem :D Co jest nie tak z tymi ojcami?
    Co do Justina... naprawdę ma tu ciężki charakter i taki... porywczy. Choć coś czuję, że Wspaniała Siła Przyciągania połączy go z Emily :D Bo nie widzę tego, żeby główna bohaterka, jak mniemam, lepiła się do Matta ;d
    Do następnego;* (Wybacz, że mój kom. nie jest taki rozbudowany jak Pauli xd)
    Zajrzysz? ;* Dopiero zaczynam :)
    she-was-the-one.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń